Lekcję zaczęliśmy od wysłuchania audiobooka z opowiadaniem pani Katarzyny Ryrych „Takich dwóch jak nas trzech”. Jest to historia trzech chłopców, którzy uwielbiali spędzać ze sobą czas. Kiedy wybuchła wojna, ich życie diametralnie się zmieniło.
Kto Lepszy Lyrics: Dwóch takich jak my trzej / Poszukać tylko chciej / I z każdej doli złej się śmiej / Yeah, yeah, yeah / Trzech takich jak nas dwóch / I jeszcze jeden zuch / Zrobimy taki
W 80. rocznicę powstania udostępnimy nowe materiały edukacyjne, każde dopasowane do potrzeb i możliwości dzieci i młodzieży. Naszą ofertę wzbogacą opowiadania uznanych autorek: Katarzyny Ryrych i Katarzyny Jackowskiej-Enemuo oraz film "Zdążyć przed Panem Bogiem".
Nie ma dwóch takich samych osób na tym świecie, tak samo jak nie ma dwóch takich samych domów. Każdy jest na swój sposób wyjątkowy i skrywa odmienną historię. Podziel się tą historią, zamawiając plakat, który zawiśnie na jednej ze ścian Twojego miejsca odpoczynku i relaksu. Jaka historia drzemie w zakamarkach Twojego domu?
. Wątek: Takich dwóch jak nas trzech, to nie ma ani jednego (Przeczytany 594 razy) 0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek. Na stronie FB Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego pojawiło się zdjęcie monety jakiej świat nie widział. Nie widział, bo w zasadzie jej nie ma. Jest to zdjęcie złożone w programie graficznym z trzech zdjęć różnych koledzy zapateują się do stosowania takich zabiegów dla zilustrowania monet które są niedostępne w pełnym wizerunku. W mojej ocenie to ciekawsze rozwiązanie niż ilustracja ręczna. Oczywiście pod warunkiem, że odbiorca jest świadom manipulacji. Zapisane ja nie posiadam FB - czy mógłby ktoś zdjęcie skopiować i wstawić ?Tomasz Zapisane Pozdrowienia, Tomasz Proszę bardzo:Zrodlo: Gabinet Numizmatyczny. Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego Zapisane Jak koledzy zapateują się do stosowania takich zabiegów dla zilustrowania monet które są niedostępne w pełnym wizerunku. W mojej ocenie to ciekawsze rozwiązanie niż ilustracja ręczna. Oczywiście pod warunkiem, że odbiorca jest świadom wszystkim dzięki za udostępnienie, bardzo ciekawy zabieg, a i efekt świetny. Co do reszty w pełni zgadzam się z Pańską Pięknie dobrany tytuł wątku! « Ostatnia zmiana: 23 Październik 2021, 06:57:53 wysłana przez Paweł 1261 » Zapisane Pozdrawiam,Paweł
8 czerwca 2018 Nareszcie wyczekany weekend po bardzo trudnym tygodniu… Ba! Weekend szczególny, bo daaaawno już nie witałam moich przyjaciół razem, zwykle Kalina przyjeżdża sama, na „babskie pogaduchy”, a Staszek ostatnio najczęściej z synami. Dziś Kala przyjechała razem ze mną, a Staszek zląduje wieczorem. Kiedy wchodziłyśmy na Groń, droga była sucha i niemal biała, ale sine niebo czekało nad nami z gotową do opróżnienia konewką. Kiedy tylko zatrzymywałyśmy się przy co bardziej dorodnych egzemplarzach poziomek i ochoczo rozpoczynałyśmy konsumpcję, rozlegały się ostrzegawcze pomruki burzy. No, to poprawiałyśmy dziarsko plecaki i ruszałyśmy marszem przed siebie, żeby zdążyć przed deszczem. – Ależ ja mam kondycję… – zrzędziła Kalina. – Znaczy, nie mam kondycji! Dyszę jak stara lokomotywa! Mówiłam, że będziesz miała ze mną problem przy wchodzeniu! Nie te lata na takie wspinaczki. Te moje oponki wszędzie… Parsknęłam śmiechem, aż echo huknęło nad lasem. – Oponki?! Chyba gumki recepturki! Kala, wszyscy dyszą wchodząc, to normalne. Ty, patrz: sarny! Stadko zwinnych, płowych ślicznot przebiegło drogę z dziesięć metrów przed nami. – Widzisz, co narobiłaś? Zwierzynę płoszysz! – zaśmiała się Kalina. – Pamiętasz, że ja kiedyś się nazywałam Rącza Sarna? – Aaa, faktycznie! Na imprezie u Dagi. Ja byłam Źródło Zapomnienia. Ale nie pamiętam dlaczego. Teraz obie wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem, wspominając „indiańskie” urodziny Dagmary dawno temu. – A Daga była… zaraz… Siostra Płocha Łania? A Maciek – Brat Czerwona Gęba! – przypomniałam radośnie. Wszyscy mówiliśmy do siebie „bracie” i „siostro”. – Haha, i trzeba było przy każdym pociągnięciu fajki wydmuchać dym na wszystkie strony świata, aż mi się odechciewało palić wtedy! – zaśmiewała się Kalina. – No, fakt, ja też wtedy paliłam Zefiry! Ty wiesz, że ja mam jeszcze gdzieś zdjęcia? Te nasze stroje, peruki… – I Tomek w dywaniku w paski! – ryknęła Kala, a ja się przyłączyłam. Nie zauważyłyśmy nawet, kiedy znalazłyśmy się przed drzwiami Chatki. Wyciągnęłam klucz i otworzyłam kłódkę, a z nieba lunął nagły deszcz. – Pamiętasz? – zamyśliła się moja przyjaciółka. – Tu staliśmy wszyscy, podając sobie mydło, kiedy przyjechaliśmy pomóc ci w sprzątaniu tej rudery… Lał deszcz i zrobiliśmy sobie prysznic pod tymi resztkami dachu… Telefon rozśpiewał mi się „Metallicnie” w torbie, weszłyśmy szybko do domu. – No, hej Stasieczku, gdzie jesteś? – odebrałam. – Co byś powiedziała na konia? – usłyszałam i zamarłam. – Konia?! Matulu, jakiego konia?! Staszek prychnął w głośniczku. – Koniak, Maryl, konia-K! – powiedział dobitnie. – Jestem w sklepie i tak sobie wymyśliłem. Może być? Co wy na to? – Tjaaa… urszulki i lampka koniaku przy ognisku. Takiego zestawu jeszcze nie przerabialiśmy. – stwierdziła Kalina. – To ja jednak zostanę przy herbacie. – A kupuj co ci tam fantazja podpowiada! – przekazałam głosowi Staszka. – Ale o cukinii nie zapomnij. Za chwilę już będziemy w komplecie. Dziś spędzimy wieczór na pogaduchach w domu, może więc lampka koniaku nie jest takim złym pomysłem. Ognisko zostawiamy na jutro, trzeba przynieść trochę drewna z lasu, no i uprzątnąć siano z podwórka. W ubiegłym tygodniu, ku mojej wielkiej radości, Krzysiek z kolegami wykosili je od końca do końca. Co prawda wyjadłyśmy wszystkie poziomki, ale Staszek przyjdzie już po ciemku, to nie będzie mu żal. A do jutra może nowe się zarumienią? 😉
takich dwóch jak nas trzech